poniedziałek, 19 maja 2014

Polski hot dog czyli cały miesiąc w jednym poście

Polski hot dog. Każdy Polak lub osoba w jakiś sposób związana z Polską jadła przynajmniej raz w życiu hotdoga. Polskiego Hot Doga, takiego mega wypasionego, gdzie prócz chrupiącej buły i grubej kiełbasy można znaleźć sałatę, pomidora, ogórka świeżego, surówkę, ogórki konserwowe, paprykę, cebulkę prażoną, musztardę, ketchup, sos majonezowy.... pominęłam coś? 
To nie to co skromniutki szwedzki hotdożek, z watowatą bułeczką i plastikową kiełbaską :-)  

Kiedy zastanawiałam się nad nazwą dla tego bloga, podczas wielkiego brainstormingu przy stole kuchennym padł pomysł, żeby blog nazywał sie Polski Hot Dog. Pomysł nie był mój :-)
W tym blogu ma być miks różnych tematów, wszystko ze wszystkim ale czasem też od przysłowiowej „czapy”, jak w rzeczonym hotdogu :-) Tyle tylko, że nazwa jakaś taka bardziej z przydrożną garkuchnią się kojarząca a nie z blogiem o zwykłym życiu Carouschki :-)
Tak więc blog nie został nazwany hotdogiem, ale określenie od tego czasu funkcjonuje w naszych słownikach na określenie czegoś totalnie.... niejednolitego :-)
Tyle słowem wyjaśnienia, ale koniec już tej dygresji, bo z każdym jej słowem oddalam się od głównej myśli tego postu.

Miesiąc. W sumie nawet więcej niż miesiąc. W między czasie były Święta Wielkanocne, był długi roboczo-towarzyski wyjazd do Warszawy, w tym wielka majówka i weekendowy maraton świetowania i oblewania nowego, cudownego  mieszkania moich Przyjaciół, pierwsze zawody mojej córki w woltyżerce, ogród i szklarnia do ogarnięcia, a po trzytygodniowej absencji uzbierało się wiele do zrobienia. Budowa czyli Mały Domek w tym czasie zeszła na dalszy plan, niestety, bo trzeba będzie to i tak nadrobić, zegar tyka, początek lipca zbliża się nieubłaganie, Goście bilety na prom kupili i plany wakacyjne robią, na razie palcem po mapie, ale dzięki temu za kilka tygodni bądą gruntownie przygotowani do szwedzkiech wakacji :-)  a roboty jakoś nie ubywa... wręcz przeciwnie. Teraz już wiemy, że nie zdążymy wszystkiego na tip-top zrobić, ważne są dwa pomieszczenia - sypialnia i łazienka, jeśli nie urządzimy hollu, aneksu kuchennego i tarasu nic się nie stanie, Goście w domku będą i tak tylko spać :-)

***

Świeta jak to świeta, dużo przygotowań, gotowania, sprzątania, pieczenia, zmęczenia, potem przychodzą w końcu te trzy dni, i już po świętach, więc nie ma się co rozpisywać. No może z jednym wyjątkiem - premierowo w mojej kuchni i na stole zagościł pyszny pasztet z dzika ze śliwkami. Ale to temat na inny post.

Zaraz po Świętach była Warszawa. Tu się działo :-) Gdybym nie miała tej odskoczni od szwedzkiego, wiejskiego, nudnego życia byłabym zdecydowanie mniej szczęśliwą istotą. Dzięki regularnym wizytom w mieście mam w życiu odpowiedni balans między tym co kocham, czyli domem na wsi i spokojem a z drugiej strony miastem i życiem na wysokich obrotach.

Prawdziwy Bliźniak.

***

Zawodowy aspekt tego pobytu pobytu zaowocował nowym, pięknym projektem dla mojego klienta. Dziś dostałam pochwały i omówiliśmy szczegóły kolejnego zlecenia. To lubię :-D
P. - mój klient, jest zdecydowanie zaprzeczeniem tego, że Szwedzi nie doceniają polskiej jakości i produkcji. Zadowolenie P. z dotychczas wykonanych projektów, stosunek polskiej ceny do jakości i do cen szwedzkich tylko potegują to uczucie. Nie musimy mieć kompleksów. Na szczęście przymknął oczy na fakt, że firma transportowa mimo, że palety z produktem były wyraźnie opisane - adres i miasto docelowe w Szwecji, pomyliła destynację i palety zamiast do P. trafiły na drugi kraniec Szwecji... Cóż, podobno to nic dziwnego, że firmy spedycyjne mają bałagan w papierach i transport zamiast gwarantowanych trzech dni trwa dziesięć!.  

Towarzyski apsekt jest równie zadowalający. Dzień przed wylotem do Szwecji byłam już tak zmęczona, że zapragnęłam usiąść na tarasie na Korsaberg i wreszcie odpocząć :-)

Pierwszy weekend minął w atomowym tempie, zaczęło się spotkania ze znajomymi, które zakończyło się spacerem "butikową" ulicą Mokotowską z Placu Trzech Krzyży do Domu na Rozdrożu o godzinie 3 w nocy. Miasto zdecydowanie nie spało. 










Sobota i niedziela to wspomniane już przyjęcie moich Przyjaciół. Nie, nie balowaliśmy sarmackim zwyczajem dwa dni w kawałku, w sobotę była impreza dla nas czyli młodzieży :-), w niedzielę obiad dla rodziny :-) Z uwagi na to, że my z B. jesteśmy jak siostry, znamy się z "brzuszków" naszych mam (tzn. nasi rodzice znali się długo przed naszym pojawieniem sie na świecie, a nasze urodziny z B. dzieli zaledwie kilka tygodni :-)) więc w niedzielę byłam potraktowana jak rodzina, co bardzo mnie cieszy :-D Miejmy nadzieję, że ilość wzniesionych toastów w ciągu tych dwóch wieczorów wpłynie bardzo pozytywnie na jakość mieszkania w Nowym Domu :-)

Podczas majówki miałam w Warszawie Gości ze Szwecji - moja szwgierka z mężem.
Lubię gościć u siebie osoby, które nie znają miasta, w ciągu czterech dni zrobiliśmy kilkadziesiąt km pieszo, obchodząc miasto wszerz i wzdłuż. Nawet deszcz nam nie przeszkadzał w tych spacerach. Oprowadzając po mieście Gości trafiam do moich ulubionych zakątków miasta, do których sama nie chodzę „na codzień”. A-L. i U. byli pod dużym wrażeniem miasta, zieleni, miksu architektonicznego - stare kamienice sprzed wojny i odbudowana Starówka z socrealizmem i współczesnością powoduje, że Warszawa ma niepowtarzalny klimat, który moi Goście dostrzegli :-) Wyprawa na Starą Pragę zrobiła na Nich duże wrażenie. Sama nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na Różycu i Brzeskiej. Na Bazarze Różyckiego jak zawsze festyniarskie stoiska ze "śmieciami" i ciuchami z Chin, i to w sumie w tym miejscu nie dziwi nikogo, sukien ślubnych jednak nikt się nie spodziewa w takim miejscu. A jednak... 
Poniżej kilka zdjęć z tej szybkiej wizyty. Szybkiej, bo nie do końca czuliśmy się tam bezpieczni. Nie dało się ukryć, że mieszkańcami sąsiedniej ulicy nie jesteśmy a tubylcy nie lubią być obserwowani przez „turystów” z drugiego brzegu Wisły jak małpy w ZOO, co mnie z drugiej strony nie dziwi. To ich świat.














Podczas tej majówki odkryłam również fantastyczną miejscówkę z jazzem granym live. Klub "Barometr" na Smolnej, to mały klub jazzowy, w którym grają zarówno kapele znane w środowisku jak i zupełni nowicjusze. W weekendy po koncertach organizowane są jam session. Klimat magiczny, rozpiętość wieku wśród gości klubu ogromna bo na koncercie byli i rodzice z dziećmi w wieku mojej córki, jak i ludzie mocno starsi. Jazz łączy pokolenia! Zdecydowanie! 30 kwietnia był Międzynarodowy Dzień Jazzu, trafiliśmy tego wieczoru na koncert dwóch bandów, pierwsi zagrali "Blues Fellows Swingin’ Band", dzięki jazzowym standartom w ich wykonaniu na chwilę przeniosłam się do kanjpek w NYC. Po krótkiej przerwie scenę przejęli panowie z The Warsaw Dixielanders. Ragtimowe aranże i utwory jazzu tradycyjnego przeniosły mnie z kolei do Nowego Orleanu. Wieczór w Barometrze był PYSZNY. Poniżej kilka zdjęć z koncertu.









 ***

Przeglądam to, co wyżej napisałam. To chyba juz nawet nie jest polski wypasiony hotdog, to istny bigos :-)
Czas, czas i jeszcze czas, a ściśle rzecz ujmując jego brak. Nie wiem jak inni blogerzy radzą sobie ze znajdowaniem czasu na pisanie postów. Bo wiekszość prócz bloga ma też dom, dzieci, pracę, zajęcia, etc. Ja tego wszystkiego nie ogarniam, więc potem jest taki efekt, że cały miesiąc musi się zmieścić w jednym tekście. 

Po przyjeździe do Szwecji też się wiele działo, zaczęłam od zawodów woltyżerskich mojej Córci. Jej grupa zajęła czwarte miejsce w swojej grupie wiekowej a biorąc pod uwagę fakt, że dziewczynki w tej grupie trenują niespełna rok, od sierpnia 2013, to wynik jest bardzo dobry!. Po ogłoszeniu wyników i udekorowaniu rozetą moja dziewczynka podeszła do mnie i powiedziała: To nic mamo, że nie wygrałyśmy, ja wykonałam mój pokaz najlepiej jak umiałam. Wygramy następnym razem :-) Moja mała Zawodniczka! :-)
 



***
Ostatni tydzień minął w ogrodzie i szklarni. Skrzynie na warzywa już stoją na swoim miejscu, w większości są juz zagospodarowane, tzn. warzywa są zasadzone i posiane. Szczegóły ogrodowe w kolejnym poście. Muszę mieć jakiś temat na następny tekst :-) 

Jeśli Czytelniku wytrwałeś do tego miejsca dziękuję za uwagę, mam nadzieję, że nie zamęczyłam :-) Teraz uciekam już do ogrodu.
Pa!
K.

4 komentarze:

  1. Kocham Twoje wpisy!!!!! Fajny tytul, Ty to masz wyobraznie :) Tesknie za Toba :( Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja za Tobą, mam niedosyt naszych spotkań :-( żałuję, że w czwartek mi się nie udało już do Was wpaść, ale next time sobie odbijemy :-*

      Usuń
  2. Szalona. Dzieje się, kręci, tak jak lubię! Co do szwedzkich hot-dogów za 5sek, gorszych nie jadłam :) Co innego polskie, nie ważne że naładowane wszystkim, nasze są - krajowe. Tak samo jak zapiekanki, jedno z ulubionych polskich słów najlepszego kolego O., usłyszał raz, posmakował na sopockim monciaku w letnią noc, no dobra, prawie rano i pokochał. Nieważne. Fajnie tak z tą Warszawą i podróżami w tą i z powrotem, a że czasu brakuje, no brakuje - mnie też, pomimo tego że w większości siedzę na naszej wiosze. Dzieje się ciągle coś. Ściskam mocno, moja Ty bratnia duszo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no szwedzkie hotdogi to porażka jakaś, wyobraź sobie, że znajoma Polka była kiedyś na szwedzkim weselu, w restauracji. O północy do sali bankietowej wjechał stolik na kółkach, na stoliku był wielki gar, w garze pływały kiełbaski, obok gara w workach (kurcze, nawet nie w koszyczkach) buły, i flaszki z ketchupem i senapem. Pani kelnerka z radością w oczach, że to już koniec imprezy "robiła" hotdogi gościom. Dodam tylko, że poza hotdogami na weselu goście dostali skromną przystawkę, danie główne i deser, po kilku godzinach był tort, no i te buły na koniec.
      A co do reszty, to absolutnie sie z Tobą zgadzam, często zaznaczasz w swoich postach i na FB, ze jakoś tak na wiosnę doba sie kurczy, mimo, że widno do nocy to godzin na ogarnęcie tego wszystkiego jakby mniej :-) Mam tak samo :-/
      A jeśli kiedyś będziesz chciała wpaść na shopping, klubbing, czy po prostu na zwykłe połażenie po Wawie to zapraszam gorąco do siebie. Ja z wielką przyjemnością będę Twoim giudem :-D I to mówie jak najbardziej poważnie!
      Całuję Karo :-*

      Usuń