czwartek, 3 kwietnia 2014

"przyjaźń"

Dziś po 11 latach czegoś, co uważałam za przyjaźń, zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię. Pewna osoba, która zawsze mogła na mnie liczyć, której od lat wielokrotnie pomagałam, zawsze wysłuchałam i podawłam chusteczki do otarcia łez, zajmowałam się jej dziećmi, gdy jeszcze swojej córeczki nie miałam, dziś mi oświadczyła, że wszystkich ludzi wokół siebie traktuje jak zero, że po kilku latach odsuwa ich od siebie, bo ją nudzą, bo nic nowego już jej nie mogą dać ani niczym jej już nie imponują, że uważa swoich wszystkich współpracowników i znajomych (zarówno Szwedów jak i Nieszwedów) za gorszych od siebie i za matołów, tylko ma nadzieję, że im tego nie pokazuje, że na pewno jest mądrzejsza od innych bo w pół roku robi kurs, który inni Szwedzi robią w półtora, że ... Nie chce mi sie dalej wymieniać. Gdy zapytałam czy ma w sobie pokorę nie umiała odpowiedzieć. Nie jest nikim szczególnym, mimo swojego ekonomicznego wykształcenia z Polski opiekuje się tu w Szwecji chorymi, starymi ludźmi, wiec nie zrobiła w SE kariery zawodowej, nie ułożyła sobie również życia tak jak by chciała, bo źle wybierała mężczyzn w swoim życiu, nie zazdroszę jej tej sytuacji, w jakiej się znajduje. Ale uważałam ją za swoją PRZYJACIÓŁKĘ mimo wszystko! Bo dla mnie liczyło się jakim jest człowiekiem a nie co w życiu osiągnęła. Okazuje się, że strasznie się myliłam. Zauważyłam, że od jakiegoś czasu nasze relacje się ochłodziły ale zwlałam to na karb ostatnich 4 lat spędzonych przeze mnie głównie w Polsce, życiem, które pędzi do przodu... Mojemu meżowi, który jest niewątpliwie osobą inteligentną z dużą wiedzą ogólną i techniczną, który wielokrotnie jej pomagał w różnych problemach, który też był na każde skinienie, też się dziś dostało, że jest przemądrzały, że ją meczy swoim gadaniem, że wszystko jej powtarza po kilka razy, że od jakiegos czasu unika przychodzenia do nas, gdy W. jest w domu, żeby nie musiała go wysłuchiwać. Nota bene sama byłam świadkiem, gdy po trzech razach tłumaczenia zasady działania pieca CO mąż się poddał, widział, że nie ma sensu dalej tłumaczyć kobiecie dlaczego jej piec przestał działać, a w sumie tłumaczenie było bardzo logiczne. 
Kurcze, starsznie jest tak się zawieść na kimś, komu jeszcze wczoraj o północy pobiegłabym z pomocą lub wysłuchałabym żalu i płaczu gdyby zadzwoniła. Przez długi czas myślałam, że jestem dla niej bliską i bardzo zaufaną osobą. 
No to się dziś dowiedziałam gdzie jest moje miejsce. A najgorsze jest to, że jak to sama mówi, zdaje sobie z tego sprawę, ale pokazanie światu, że jest lepsza od innych jest najważniejsze. 

Dziś tak naprawdę dotarło do mnie do czego mogą doprowadzić człowieka jego kompleksy. Szkoda tylko, że przy tej okazji ja też dostałam w twarz.

8 komentarzy:

  1. Niefajnie... Niestety zdarza się. Wygląda na to że kogoś przerosły problemy i się zbytnio uzewnętrznił. Może wróci i przeprosi, może wybaczysz ale zadra zostanie na zawsze. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. NIe, nie wróci, żeby przeprosić, jest zbyt "wysoko", żeby spojrzeć na mnie i pomyśleć, że mogła nas urazić. Masz rację, zadra zostanie, nic nei bedzie juz takie jak było, a myślę, że telefon z prośbą o pomoc to kwestia czasu.
    I pewnie pomogę... Ale tym razem już bez serca. Ja w każdym razie już nigdy o chwilową opiekę nad dzieckiem lub inną drobną pomoc nie poproszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Karo masz nas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety zdarza się. U mnie wyjazd z Polski zweryfikował wiele przyjaźni. Z niektórych się chyba po prostu wyrasta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczełam sie uczyć być pokorną dopiero od jakiegoś czasu... Dopiero teraz jestem bardziej świadoma swoich czynów i słów. Uważam, że na wszystko jest czas i że nic sie nie dzieje bez przyczyny... Czas weryfikuje ludzi wokół nas... Lub jak kto woli, Pan Bóg...

    OdpowiedzUsuń
  6. To boli, gdy sie jest tak potraktowanym. Czas weryfikuje wszystkie przyjaznie, niestety. Moze jest jakis powod - osobiste trudnosci , zdrowotne klopoty, gdzie grunt sie usuwa pod nogami i chce sie zwrocic na siebie uwage, krzyczac o pomoc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy nie prościej jest po prostu powiedzieć - Mam problem, pomóż mi...
      Nie wiem co jest powodem takiego podejścia do ludzi, ale na pewno w tym przypadku znajduje swoje potwierdzenie stare porzekadło "beczkę soli z kimś zjesz a i tak człowieka nie poznasz...".
      Cóż, dziękuję za wszystkie pozostawione tu słowa.
      Ściskam Was mocno, drodzy Czytelnicy :-)

      Usuń