środa, 26 listopada 2014

Besk #swedishtasteofchristmas

No i stało się. To mój absolutny debiut w tym temacie :-)

Nastawiłam piołunówkę na święta :-) Czyli szwedzki besk, który w Halland gdzie mieszkam, jest bardzo tradycyjnym napitkiem. Jest obowiązkowo popijany w mniejszych ilościach do jedzenia podczas okazjonalnych przyjęć takich jak kolacja w Midsommar, bufet wielkanocny lub bożonarodzeniowy, wszelkiego typu inne zasiadane imprezy, urodziny, etc.) Sznapsy wśród mojego towarzystwa najczęściej podawane są w małych buteleczkach (50ml) mocno zmrożonych. Samemu z pudełeczka, w którym są sprzedawane, wybiera się buteleczkę ze swoim ulubionym smakiem. Taki dziesięciopak :-) 

źródło: systembolaget.se

Kłótni przy stole zazwyczaj nie ma, bo każdy z biesiadników ma swój ulubiony smak, a paków jest zawsze kilka :-) Moimi ulubionymi smakami jest właśnie Besk lub Hallands fläder czyli wódka aromatyzowana kwiatami czarnego bzu. Boski smak!

Dziś chcę napisać o besk czyli o piołunówce. Do jej zrobienia potrzebne nam są suszone gałązki malört czyli piołunu, który wg podań musi być zebrany w noc Świętego Bartłomieja - 24 sierpnia, bo wtedy właśnie kwiatki piołunu mają odpowiednią wielkość a co za tym idzie, również smak. 



Nie jest tajemnicą, że Szwedzi lubią sami pędzić bimber, z którego robią wódkę tzw. hembränt. I tu muszę się podzielić z czytelnikami pewną anegdotą... 
Kilku chłopaków pojechało na "męski wypad" na polowanie gdzieś do Dalarny. Wynajęli tam domek pod lasem, tzw. stugę. Po polowaniach, wieczorem przy kominku popijali sobie drinki, do których wódkę przywieźli ze sobą. Niestety zabrakło im jednej butelki na ostatni wieczór. Nie zastanawiając się długo stwierdzili, że nie będą jechać "ileśtamdziesiąt" kilometrów do najbliższego miasteczka, w którym jest SB tylko podjadą do wioski, do jakiegoś chłopa i tam z pewnością uda im się kupić home made bimber :-)
Zapukali do drzwi pierwszego gospodarstwa, przedstawili się, że wynajmują stugę Svena pod lasem, że są na polowaniu, no i że zabrakło im wódki na dzisiejszy wieczór. Chłop się podrapał po głowie, zastanowił i po chwili odpowiedział.... Chcecie dunk czy fat? (fat to duża beczka, dunk to plastikowy kanister najczęściej 20-sto litrowy, nie pytali o pojemność beczki :-)). Poprosili o litr. Chłop nie miał takich małych pojemności w swoim cenniku, więc skonfudowany zlał im trochę do butelki po coli za symboliczną opłatę 100 kr. Bimber podobno był doskonałej jakości :-) Nie uwierzyłabym w tę opowieść gdyby nie fakt, że jednym z tych chłopaków był mój sąsiad :-)

Ale wracając do mojego besk, ja nie pędzę, na wódkach się nie znam bo ich nie piję, nie mam pojęcia, która jest dobra, a która jest byle jaka, więc idę do System Bolaget (SB to szwedzka sieć sklepów monopolowych; w Szwecji jest monopol na alko) i kupuję po prostu Absoluta :-)

Przepisów na domowy besk jest od groma, tak naprawdę to każdy dom ma swój przepis, jedni używają całe gałązki, inni tylko kwiatki i listeczki, jedni flambirują piołun przez zalaniem go wódką (to podobno daje bardziej aromatyczny smak) inni wkładają gałązki bezpośrednio do butelki - tak się robi wg tradycyjnej hallandzkiej  receptury. Tak też i ja zrobiłam. Piołun trzyma się w butelce około dwóch tygodni. W zależności od preferowanego smaku. Ja lubię średnio gorzki smak, więc na wszelki wypadek codziennie sprawdzam smak żeby w porę uchwycić ten właściwy :-)



Mam nadzieję, że z całej butli 0,7 przez to moje próbowanie zostanie coś do Świąt :-) Kolejnym krokiem jest przefiltrowanie przez specjalny filtr z materiału (można również filtrować przez filtr do kawy). Potem besk powinien stać w ciemnym miejscu około pół roku, żeby smak dojrzał a na dno opadł osad. Wódkę po tym czasie ponownie się zlewa i filtruje.
Ja robię bäsk na Święta więc nie mam czasu na "leżakowanie" mojego napitku. Wiem, że i bez tego będzie dobry :-) A do czego się go pije? Jest idealny do wszelkiego rodzaju śledzi, których na naszym świątecznym stole jest zawsze pod dostatkiem oraz jako digestiv na poprawę trawienia po świątecznym objadaniu się :-) W Szwecji piołunówka nazywana jest również "Bäska droppar" czyli gorzkimi kroplami. Coś w tym jest.
Boże Narodzenie i Nowy Rok w tym roku będziemy świętować w Polsce, w moich ukochanych Beskidach. Z Rodziną i Przyjaciółmi. A połączenie szwedzkiej tradycji (m.in. rzeczony już besk, szwedzkie pierniczki, domowy glögg, kilka rodzajów marynat do śledzi, szynka pieczona z goździkami i miodowo-musztardową glazurą czy grubo mielona musztarda apteczna) z polską gwarantuje zawsze wyjątkowe doznania smakowe :-)

Dziś zdałam sobie sprawę, że dokładnie za miesiąc o tej porze będziemy już mówić... święta, święta i po świętach. (dziś jest 26.11) Ale to dopiero za miesiąc! 
Na razie przed nami Adwent.  

Cudownego grudnia Kochani!

//K.






3 komentarze:

  1. hahaha bo ci na północy to podobno tak mają :))) Bäsk nie lubię, co innego Skåne. Do śledzi i jajka najlepsze co może być. Skål!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja ciocia robi świetną wódkę cytrynówkę, nie ma porównania do tej kupnej, ale jej ufam i się napije, za to nie wiem, czemu, boję się samodzielnie robionych alkoholi, jak diabeł święconej wody :-)
    Cudnych świąt Ci życzę przy okazji!
    Monika

    OdpowiedzUsuń