Nastawiłam piołunówkę na święta :-) Czyli
szwedzki besk, który w Halland gdzie mieszkam, jest bardzo tradycyjnym napitkiem.
Jest obowiązkowo popijany w mniejszych ilościach do jedzenia podczas
okazjonalnych przyjęć takich jak kolacja w Midsommar, bufet wielkanocny lub
bożonarodzeniowy, wszelkiego typu inne zasiadane imprezy, urodziny, etc.) Sznapsy
wśród mojego towarzystwa najczęściej podawane są w małych buteleczkach (50ml)
mocno zmrożonych. Samemu z pudełeczka, w którym są sprzedawane, wybiera się
buteleczkę ze swoim ulubionym smakiem. Taki dziesięciopak :-)
źródło: systembolaget.se
Kłótni przy stole
zazwyczaj nie ma, bo każdy z biesiadników ma swój ulubiony smak, a paków jest
zawsze kilka :-) Moimi ulubionymi smakami jest właśnie Besk lub Hallands fläder
czyli wódka aromatyzowana kwiatami czarnego bzu. Boski smak!
Dziś chcę napisać o besk czyli o
piołunówce. Do jej zrobienia potrzebne nam są suszone gałązki malört czyli piołunu,
który wg podań musi być zebrany w noc Świętego Bartłomieja - 24 sierpnia, bo wtedy
właśnie kwiatki piołunu mają odpowiednią wielkość a co za tym idzie, również
smak.
Nie jest tajemnicą, że Szwedzi lubią sami pędzić bimber, z którego robią
wódkę tzw. hembränt. I tu muszę się podzielić z czytelnikami pewną anegdotą...
Kilku chłopaków pojechało na "męski
wypad" na polowanie gdzieś do Dalarny. Wynajęli tam domek pod lasem, tzw. stugę.
Po polowaniach, wieczorem przy kominku popijali sobie drinki, do których wódkę
przywieźli ze sobą. Niestety zabrakło im jednej butelki na ostatni wieczór. Nie
zastanawiając się długo stwierdzili, że nie będą jechać "ileśtamdziesiąt"
kilometrów do najbliższego miasteczka, w którym jest SB tylko podjadą do
wioski, do jakiegoś chłopa i tam z pewnością uda im się kupić home made bimber :-)
Zapukali do drzwi pierwszego gospodarstwa,
przedstawili się, że wynajmują stugę Svena pod lasem, że są na polowaniu, no i
że zabrakło im wódki na dzisiejszy
wieczór. Chłop się podrapał po głowie, zastanowił i po chwili odpowiedział.... Chcecie
dunk czy fat? (fat to duża beczka, dunk to plastikowy kanister najczęściej 20-sto
litrowy, nie pytali o pojemność beczki :-)). Poprosili o litr. Chłop nie miał
takich małych pojemności w swoim cenniku, więc skonfudowany zlał im trochę do
butelki po coli za symboliczną opłatę 100 kr. Bimber podobno był doskonałej
jakości :-) Nie uwierzyłabym w tę opowieść gdyby nie fakt, że jednym z tych
chłopaków był mój sąsiad :-)
Ale wracając do mojego besk, ja nie pędzę, na
wódkach się nie znam bo ich nie piję, nie mam pojęcia, która jest dobra, a
która jest byle jaka, więc idę do System Bolaget (SB to szwedzka sieć sklepów
monopolowych; w Szwecji jest monopol na alko) i kupuję po prostu Absoluta :-)
Przepisów na domowy besk jest od groma, tak
naprawdę to każdy dom ma swój przepis, jedni używają całe gałązki, inni tylko
kwiatki i listeczki, jedni flambirują piołun przez zalaniem go wódką (to
podobno daje bardziej aromatyczny smak) inni wkładają gałązki bezpośrednio do
butelki - tak się robi wg tradycyjnej hallandzkiej receptury. Tak też i ja zrobiłam. Piołun
trzyma się w butelce około dwóch tygodni. W zależności od preferowanego smaku.
Ja lubię średnio gorzki smak, więc na wszelki wypadek codziennie sprawdzam smak
żeby w porę uchwycić ten właściwy :-)
Mam nadzieję, że z całej butli 0,7 przez
to moje próbowanie zostanie coś do Świąt :-) Kolejnym krokiem jest przefiltrowanie przez
specjalny filtr z materiału (można również filtrować przez filtr do kawy). Potem
besk powinien stać w ciemnym miejscu około pół roku, żeby smak dojrzał a na dno
opadł osad. Wódkę po tym czasie ponownie się zlewa i filtruje.
Ja robię bäsk na Święta więc nie mam czasu
na "leżakowanie" mojego napitku. Wiem, że i bez tego będzie dobry :-)
A do czego się go pije? Jest idealny do wszelkiego rodzaju śledzi, których na
naszym świątecznym stole jest zawsze pod dostatkiem oraz jako digestiv na
poprawę trawienia po świątecznym objadaniu się :-) W Szwecji piołunówka
nazywana jest również "Bäska droppar" czyli gorzkimi kroplami. Coś w
tym jest.
Boże Narodzenie i Nowy Rok w tym roku
będziemy świętować w Polsce, w moich ukochanych Beskidach. Z Rodziną i
Przyjaciółmi. A połączenie szwedzkiej tradycji (m.in. rzeczony już besk, szwedzkie
pierniczki, domowy glögg, kilka rodzajów marynat do śledzi, szynka pieczona z goździkami
i miodowo-musztardową glazurą czy grubo mielona musztarda apteczna) z polską
gwarantuje zawsze wyjątkowe doznania smakowe :-)
Dziś zdałam sobie sprawę, że dokładnie za miesiąc o tej porze będziemy
już mówić... święta, święta i po świętach. (dziś jest 26.11) Ale to dopiero za miesiąc!
Na razie przed nami Adwent.
Cudownego grudnia Kochani!
Cudownego grudnia Kochani!
//K.
hahaha bo ci na północy to podobno tak mają :))) Bäsk nie lubię, co innego Skåne. Do śledzi i jajka najlepsze co może być. Skål!
OdpowiedzUsuńSkål Karo!!! :-)
UsuńMoja ciocia robi świetną wódkę cytrynówkę, nie ma porównania do tej kupnej, ale jej ufam i się napije, za to nie wiem, czemu, boję się samodzielnie robionych alkoholi, jak diabeł święconej wody :-)
OdpowiedzUsuńCudnych świąt Ci życzę przy okazji!
Monika